Ho, ho, ho...Merry Christmas! Święta jak co roku, a okres adwentu to dla wielu z nas radosna, pełna napięcia chwila oczekiwania. Jednak z roku na rok zauważam, iż ten przedświąteczny szał już tak nie cieszy. Może to kwestia wieku, bo za dzieciaka inaczej się na to patrzyło. Od końca listopada jesteśmy nieustannie bombardowani reklamami w telewizji i w radiu. Kup tablet na gwiazdkę, smartfon czy inne wypasione mega urządzenie, bez którego nowoczesny świat obyć się nie może. Weź kredyt, zapożycz się po uszy, bo oczywiście święta muszą być na wypasie. A jakże. Mega wkurwiające są, za przeproszeniem te wszystkie kolorowe, bajeczne reklamy, pokazujące strojne choinki i tych szczerzących kretyńsko ząbki ( niczym Barbie ) pięknych ludzi w kolorowych sweterkach, udających jacy to są szczęśliwi, bo święta, bo prezenty i takie tam. Rzygać się chce za przeproszeniem, bo to jest tak sztuczne i nienaturalne, że aż mdli. Dziś niestety święta są skomercjonalizowane, liczą się światełka, prezenty ( oczywiście wypasione )...a gdzie w tym wszystkim relacje rodzinne? Zwyczaj wysyłania kartek na święta zanikł, teraz otrzymuje się zdawkowe życzenia, bądź kretyńskie wierszyki rymowanki w rodzaju "prezentów kupę, rózgi na dupę", wysyłanych sms-em, tak jakby ciężko było napisać "życzę ci aby te święta były pełne radości i ciepła rodzinnego...bla bla bla". Jako dzieciak pamiętam jak czekałem na te święta. W domu nigdy się nie przelewało, ale mama zawsze potrafiła wyczarować Wigilię z prawdziwego zdarzenia. Tradycją w moim domu są nasze rodzinne potrawy, bez których świąt sobie nie wyobrażamy. Celebrujemy wspólnie te tradycje, cieszymy się sobą i ciepłem rodzinnego ogniska. Bo o to przecież chodzi! Jako dzieciak zawsze czekałem niecierpliwie na św. Mikołaja i oczywiście na prezenty. Do dziś z uśmiechem wspominam, jak chowałem się w łazience, wrzeszcząc co chwila "i co? i już? już był?". Zawsze skrycie marzyłem o klockach Lego, elektrycznej kolejce i lalce Barbie. Co prawda Lego i Barbie Mikołaj nie przyniósł, za to dostałem je na inne okoliczności. Dziś zauważam, że ludzie są mocno przygaszeni. Gdy pytam o święta, wszyscy wzdychają cierpiętniczo, tak jakby te święta były dla nich przykrym obowiązkiem. A przecież tak być nie powinno. Oczywiście jak zwykle podstawowy powód do rozterki to jak zwykle plugawy temat finansów, bo wielu ludzi ma mało pieniędzy, a tu reklamy kuszą. Chciałoby się i to i to, ale niestety. A może by tak odpuścić sobie ten przedświąteczny szał i cieszyć się z tego co się ma? Jest godzina 13.49 a za oknem sypie śnieg. Niestety temperatura jest na plusie, więc wszystko się topi. Ale i tak jest przyjemnie. Co do moich lalkowych zakupów...zajrzałem w oferty moich sprzedających i mocno się rozczarowałem. Chyba na Gwiazdkę nie uda mi się sobie sprawić prezentu w postaci nowej lalusi. Ach, jaka szkoda. Lalek od czorta, ale żadna mi się nie podoba. Królują tandetnie odziane w jakieś koszmarne sukienunie rodem z burdelu lale. Róż, róż i jeszcze raz róż. Tu jakieś serduszka, tam kwiatuszki...a lalki, które ewentualnie mi się podobają są tak drogie, że aż serce boli. Nie powiem, byłoby przyjemnie sprawić sobie taką cudną Totally Hair, ale płacić prawie 300 zł za jedną lalkę? Musiałbym chyba upaść na głowę. Rozumiem, hobby, pasja, ale trzeba się kierować zdrowym rozsądkiem. Ech, chyba i mi się udziela czarny nastrój, bynajmniej nie świąteczny. Chyba powinienem sobie sprawić ów specyfik, który występuje, w oto tej reklamie, powyżej.
Ho, ho, ho...Merry Christmas! Święta jak co roku, a okres adwentu to dla wielu z nas radosna, pełna napięcia chwila oczekiwania. Jednak z roku na rok zauważam, iż ten przedświąteczny szał już tak nie cieszy. Może to kwestia wieku, bo za dzieciaka inaczej się na to patrzyło. Od końca listopada jesteśmy nieustannie bombardowani reklamami w telewizji i w radiu. Kup tablet na gwiazdkę, smartfon czy inne wypasione mega urządzenie, bez którego nowoczesny świat obyć się nie może. Weź kredyt, zapożycz się po uszy, bo oczywiście święta muszą być na wypasie. A jakże. Mega wkurwiające są, za przeproszeniem te wszystkie kolorowe, bajeczne reklamy, pokazujące strojne choinki i tych szczerzących kretyńsko ząbki ( niczym Barbie ) pięknych ludzi w kolorowych sweterkach, udających jacy to są szczęśliwi, bo święta, bo prezenty i takie tam. Rzygać się chce za przeproszeniem, bo to jest tak sztuczne i nienaturalne, że aż mdli. Dziś niestety święta są skomercjonalizowane, liczą się światełka, prezenty ( oczywiście wypasione )...a gdzie w tym wszystkim relacje rodzinne? Zwyczaj wysyłania kartek na święta zanikł, teraz otrzymuje się zdawkowe życzenia, bądź kretyńskie wierszyki rymowanki w rodzaju "prezentów kupę, rózgi na dupę", wysyłanych sms-em, tak jakby ciężko było napisać "życzę ci aby te święta były pełne radości i ciepła rodzinnego...bla bla bla". Jako dzieciak pamiętam jak czekałem na te święta. W domu nigdy się nie przelewało, ale mama zawsze potrafiła wyczarować Wigilię z prawdziwego zdarzenia. Tradycją w moim domu są nasze rodzinne potrawy, bez których świąt sobie nie wyobrażamy. Celebrujemy wspólnie te tradycje, cieszymy się sobą i ciepłem rodzinnego ogniska. Bo o to przecież chodzi! Jako dzieciak zawsze czekałem niecierpliwie na św. Mikołaja i oczywiście na prezenty. Do dziś z uśmiechem wspominam, jak chowałem się w łazience, wrzeszcząc co chwila "i co? i już? już był?". Zawsze skrycie marzyłem o klockach Lego, elektrycznej kolejce i lalce Barbie. Co prawda Lego i Barbie Mikołaj nie przyniósł, za to dostałem je na inne okoliczności. Dziś zauważam, że ludzie są mocno przygaszeni. Gdy pytam o święta, wszyscy wzdychają cierpiętniczo, tak jakby te święta były dla nich przykrym obowiązkiem. A przecież tak być nie powinno. Oczywiście jak zwykle podstawowy powód do rozterki to jak zwykle plugawy temat finansów, bo wielu ludzi ma mało pieniędzy, a tu reklamy kuszą. Chciałoby się i to i to, ale niestety. A może by tak odpuścić sobie ten przedświąteczny szał i cieszyć się z tego co się ma? Jest godzina 13.49 a za oknem sypie śnieg. Niestety temperatura jest na plusie, więc wszystko się topi. Ale i tak jest przyjemnie. Co do moich lalkowych zakupów...zajrzałem w oferty moich sprzedających i mocno się rozczarowałem. Chyba na Gwiazdkę nie uda mi się sobie sprawić prezentu w postaci nowej lalusi. Ach, jaka szkoda. Lalek od czorta, ale żadna mi się nie podoba. Królują tandetnie odziane w jakieś koszmarne sukienunie rodem z burdelu lale. Róż, róż i jeszcze raz róż. Tu jakieś serduszka, tam kwiatuszki...a lalki, które ewentualnie mi się podobają są tak drogie, że aż serce boli. Nie powiem, byłoby przyjemnie sprawić sobie taką cudną Totally Hair, ale płacić prawie 300 zł za jedną lalkę? Musiałbym chyba upaść na głowę. Rozumiem, hobby, pasja, ale trzeba się kierować zdrowym rozsądkiem. Ech, chyba i mi się udziela czarny nastrój, bynajmniej nie świąteczny. Chyba powinienem sobie sprawić ów specyfik, który występuje, w oto tej reklamie, powyżej.
Komentarze
Prześlij komentarz