Przejdź do głównej zawartości

Troszkę historii i wspomnień.



Będąc dzieckiem lat 80-tych i 90-tych doskonale pamiętam smutne i szare realia Polski ery komunistycznej i pokomunistycznej, kiedy większość rzeczy była nieosiągalna. Wówczas kultowymi zabawkami były klocki Lego, oraz lalki Barbie. W tamtych czasach  produkty luksusowe. Wszyscy zapewne doskonale pamiętają czasy świetności sklepów Pewex czy Baltona, w których na zakupy mogli sobie pozwolić tylko nieliczni. W sklepach Pewex można było kupić  dobrą kawę, czekoladę, perfumy, czy markowe dżinsy, a wszystko to za dolary, lub specjalne bony ( w Baltonie walutą były niemieckie marki ). Były też i zabawki czyli kultowe wówczas klocki Lego i lalki Barbie. Smutne to były czasy, bowiem  nie każdego stać było na zakupy w tych sklepach, nie mówiąc już o tym, że ceny klocków Lego czy lalek Barbie były wręcz astronomiczne i dla dzieci szarych przeciętnych „Kowalskich” posiadanie takich zabawek były w większości niestety nieosiągalne. Sam pamiętam te czasy kiedy po szkole chodziłem do Pewex żeby pogapić się na te zabawki i wzdychałem obiecując sobie, ze kiedyś też będę je miał. Patrząc na wypasione pudła Lego czy na Barbie w ich szykownych wdziankach dosłownie śliniłem się. Zawsze jednak wierzyłem w to, że będę je miał. I miałem. Na szczęście na przełomie lat 91 – 92 Pewexy zaczęły upadać stopniowo i zmieniły politykę płatności. Wówczas można już było kupować za polskie pieniądze, co nie zmienia faktu, że towary wciąż były drogie. Posiadanie lalki Barbie czy klocków Lego było czymś w rodzaju awansu społecznego w grupie dzieci. Można się było wówczas czuć tym kimś. Z dzieciństwa pamiętam obrazek dziewczynek bawiących się Barbie na podwórku. Szczęściary posiadające Barbie były dosłownie oblegane przez te, które nie miały takiego szczęścia. Każda chciała dotknąć, choć przez chwilę potrzymać ją w ręku czy móc się pobawić. Uczucie zazdrości było potężne. Ja także znałem to uczucie. Oczywiście pozostawał jeszcze inny wariant, zdobycia Barbie czy Lego. Jeśli nie Pewex czy Baltona, a miało się kogoś z rodziny za granicą ( lata 80-te to czasy masowej emigracji ludności z Polski do Niemiec ) to można było poprosić takiego wujka czy ciocię, żeby taką lalkę czy klocki kupili i przywieźli. Jeśli i takiej opcji nie było, zawsze można się było zadowolić podróbkami Barbie w postaci niemieckiej Steffi Love, czy koszmarnej Lizy z ryneczku od Rosjan. Oczywiście Steffi choć także popularna w niczym nie dorównywała Barbie. To była klasa sama w sobie. Symbol luksusu, elegancji i piękna. Obiekt pożądania. Takie to były czasy. Dziś półki w sklepach z zabawkami dosłownie uginają się od najrozmaitszych cudów choć ceny nadal odstraszają. Mamy już nie tylko Barbie, ale rozmaite cudaki jak „Monster High”, „Bratz”, „My Scene”, a teraz ostatnio „Ever After High”. Ale dzisiejsze Barbie już nie zachwycają jak te dawne z lat 80 czy 90-tych. Na szczęście można i do dziś je kupić za pośrednictwem Internetu od kolekcjonerów, których całkiem sporo. Od czego w końcu Allegro czy Ebay? Moja fascynacja lalkami Barbie zaczęła się równolegle z fascynacją klockami Lego. Najpierw marzyłem o Lego, a potem oczywiście o Barbie i tylko i wyłącznie tej z Mattela. Miała być blondynka z burzą loków i z niebieskimi oczami, bo to mnie właśnie w tych lalkach najbardziej kręciło. Ponadto Barbie miała postać dorosłej kobiety co było absolutnym nowum. Jako chłopca zawsze mnie ciekawiło jak wygląda Barbie bez odzieży i co kryje pod tymi fikuśnymi strojami. Ale nie tylko to. Podziwiałem Barbie za to, że jest taka piękna, stylowa i że jest kim tylko chce. Kolorowy barwny świat Barbie i rozmaitych dodatków było to coś co mnie pociągało. Można by rzec, że  dzięki lalce Barbie zacząłem interesować się modą i fryzjerstwem. W pewnym sensie ona zmieniła moje życie. Bo dotychczas lalki, choć nimi się bawiłem jakoś niespecjalnie mnie pociągały. Ale kiedy po raz pierwszy zobaczyłem ją to było jak miłość od pierwszego wejrzenia.Moja pasja Barbie zaczęła się mniej więcej w wieku lat 7. Moja pierwsza lalka od Mattela? Była to właśnie Azjatka o kruczoczarnych włosach z kolekcji Western Fun, w kowbojskim wdzianku. Identyczną miała moja koleżanka z klasy i błagałem matkę, żeby mi ją kupiła. Moje prośby zostały wysłuchane. Nabyliśmy ją w Pewexie, widać nie kosztowała wtedy aż  tak wiele. Jednakże po wakacjach u ciotki lalka moja przepadła na wieki wieków amen. Najpierw zgubiła kolczyk, potem zostawiłem ją u ciotki, ale już nie odzyskałem, bowiem wpadła w ręce mojego małego kuzyna, który urwał jej głowę. Nie rozpaczałem z tego powodu, bo jakoś lalka mi się znudziła.Drugą moją lalką od Mattela była kultowa wówczas Barbie Benetton. A ja zawsze marzyłem o Barbie blondynie. Kupiła mi ją moja ciotka ze Śląska, która przyjechała do nas na święta. Poszliśmy do Pewexu i po prostu mi ją kupiła. Ot, tak. Kazała mi wybrać, która mi się podoba, a ponieważ wybór nie był zbyt bogaty, wybrałem spośród 3 dostępnych modeli, tę która była najbardziej kolorowa. Wówczas był to rok 1992 i Barbie Benetton była kultowa. Do dziś pamiętam tę reklamę i słowa piosenki „Kochamy tę modę! Barbie już wie…” To była najpiękniejsza lalka jaką miałem, a lata oczekiwań zostały wynagrodzone. Nareszcie miałem prawdziwą Barbie blondynę. Paradowałem z nią dumny niczym paw, wymyślałem rozmaite zabawy z nią w roli głównej. Do moich ulubionych należało urządzanie jej mieszkania ( w ruch szły rozmaite gadżety: kryształowa misa służyła za wannę, popielniczka za toaletę, karton po lalce, nakryty maminą apaszką za stół, a mój ukochany jasiek i rozmaite barwne chustki za łóżko ), pomysłowość moja nie miała granic. Uwielbiałem również projektować rozmaite ubranka dla mojej lali, co prawda moje zdolności krawieckie były żadne, ale wystarczyła apaszka w modne lamparcie cętki odpowiednio udrapowana na ciele lalki, by stworzyć zapierającą dech w piersiach kreację. Folia aluminiowa spożywcza robiła za materiał do tworzenia najdziwniejszych strojów, których nie powstydziłaby się Lady Gaga. A ponieważ byłem wtedy fanem Madonny, bawiłem się też w kręcenie teledysków, lub koncerty. Moja Barbie odgrywała rolę gwiazdy pop, tańcząc przy wtórze puszczanej z magnetofonu „Like a virgin”. Do moich kolejnych zabaw należała też misja ratunkowa Barbie, która była uwięziona przez złego Batmana na dachu lodówki ( to był drapacz chmur w mojej fantazji ), a wojowniczy żółw ninja Leonardo spieszył jej na ratunek. Frajdę sprawiały mi też zabawy Barbie z moimi kuzynkami. Odgrywaliśmy sceny w stylu modnego wówczas serialu „Dynastia”, choć bohaterowie nasi mieli inne imiona. Czasem też bawiłem się z którąś z moich koleżanek. Jednakże z czasem powoli zacząłem z lalek wyrastać, choć moja Barbie Benetton długo była ze mną. Ale jedno moje marzenie nie zostało zrealizowane. Chciałem Kena dla mojej Barbie, ponieważ uważałem, że Barbie powinna mieć męża. A ja koniecznie chciałem się bawić „w męża i żonę” ( tak tak dosadne skojarzenia jak najbardziej na miejscu ). Mimo, iż moja mama obiecywała mi, że kupi mi Kena nigdy to nie nastąpiło. Moja Barbie musiała zadowolić się kudłatym Alfem ( ale para, piękna i bestia hahaha ).   Potem jednak zabawy lalkami przestały mnie bawić i Barbie została przeze mnie zdewastowana. Obciąłem jej włosy na jeżyka i ufarbowałem plakatówkami na czarno. Ubranka oddałem którejś z moich koleżanek i tak oto lalka naga i oszpecona zakończyła swój żywot na śmietniku. A jeszcze wcześniej w przypływie twórczej inwencji, podczas zabawy z moimi kuzynkami salon fryzjerski ( 31 grudnia rok 1992 ważna data ) użyłem suszarki mojej matki z płaską nasadką z grzebieniem ( zapewne do prostowania włosów to służyło ) i niestety zmieniłem moją Barbie w Tinę Turner. Lalka miała długie pokarbowane włosy, niestety po kontakcie z tym urządzeniem zmieniły się w natapirowany busz. Potem jeszcze lalce wyjąłem jej kolczyki…no i tak to już się stało.  Zresztą wtedy już miałem 10 lat i zabawy lalkami przestały mnie bawić. Od tej pory definitywnie zakończyłem swoją przygodę z lalkami, nie licząc Action Mana kickboksera, którego kupiłem sobie na wakacjach we Francji w wieku 14 lat. Ale on się nie liczy, bo był facetem

Komentarze

  1. Przeczytałem ten post ze wzruszeniem, bo mam bardzo podobne skojarzenia jeśli chodzi o moje dzieciństwo i odkrywanie fascynacji lalką Barbie. Kiedyś lalka Barbie, to było "cudo nad cudami", absolutny szczyt wśród zabawek, do tego tak nieosiągalny. Ehh to były czasy... z jednej strony dość ponure, ale z drugiej strony miały ten niepowtarzalny klimat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda. Cudowne wspomnienia, na szczęście nic ich nie zatrze.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Mroczna strona Barbie.

Dzisiejszy post będzie nie lalkowy, lecz o Barbie jak najbardziej. Jak wiemy Barbie to lalka, która miała mnóstwo wcieleń. Przez lata wykonywała różne zawody. Była lekarką, weterynarzem, opiekunką dzieci, tancerką, baletnicą, gwiazdą filmową, gwiazdą pop, paleontologiem, reżyserką filmową, modelką, ba nawet astronautką, marynarzem, pilotem, stewardessą...aż dziw, że twórcy Mattela nie wpadli na kontrowersyjny pomysł by uczynić z Barbie prostytutkę czy gwiazdę porno ( choć podejrzewam, takie lalki istnieją aczkolwiek jako rarytas dla kolekcjonerów ). A co by było gdyby Barbie została...seryjnym mordercą? Na ten kontrowersyjny temat wpadła fotografka Mariel Clayton, która zmajstrowała odważną sesję zdjęciową, na której Barbie prezentuje inną stronę niż tą którą znamy. A jej efekty? Oto część zdjęć, które znalazłem w sieci. Przyznajcie - jest ostro jak cholera. Trzeba przyznać, nieźle to sobie pani Clayton wymyśliła.

Odbiło mi...

Czas pędzi jak oszalały, a ja dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że minęła rocznica mego bloga! Imprezy z tego tytułu nie było. Ale, muszę się pochwalić, że moja kolekcja ostatnio się rozrosła, o kolejne dwie zdobycze. Pewnego dnia po prostu mi odbiło i zamówiłem sobie 2 lalki. Potem, kiedy euforia minęła siedziałem i prawie waliłem łbem w blat biurka. Przypomniało mi się pewne powiedzenie - "głupich pieniądze się nie trzymają". Ale jak hobby to hobby, trzeba je kontynuować, bo skoro powiedziało się "a", to trzeba powiedzieć "b". I tak dalej aż do "z". Rok temu nie przypuszczałem, że wpadnę w to całe lalkowanie. Wkręciło mi się. Połknąłem bakcyla. A wystarczyło kupić tylko jedną lalkę. Czy żałuję? Otóż nie! Moje nowe hobby daje mi tyle radości i szczęścia, że wcale nie mam zamiaru z tego rezygnować. Aczkolwiek zaczynam odczuwać, że moja pasja nieco robi się  kłopotliwa. Z racji tego, że dysponuję bardzo małym, ciasnym mieszkankiem (24,5 metra ...

Przedświątecznie...

Ho, ho, ho...Merry Christmas! Święta jak co roku, a okres adwentu to dla wielu z nas radosna, pełna napięcia chwila oczekiwania. Jednak z roku na rok zauważam, iż ten przedświąteczny szał już tak nie cieszy. Może to kwestia wieku, bo za dzieciaka inaczej się na to patrzyło. Od końca listopada jesteśmy nieustannie bombardowani reklamami w telewizji i w radiu. Kup tablet na gwiazdkę, smartfon czy inne wypasione mega urządzenie, bez którego nowoczesny świat obyć się nie może. Weź kredyt, zapożycz się po uszy, bo oczywiście święta muszą być na wypasie. A jakże. Mega wkurwiające są, za przeproszeniem te wszystkie kolorowe, bajeczne reklamy, pokazujące strojne choinki i tych szczerzących kretyńsko ząbki ( niczym Barbie ) pięknych ludzi w kolorowych sweterkach, udających jacy to są szczęśliwi, bo święta, bo prezenty i takie tam. Rzygać się chce za przeproszeniem, bo to jest tak sztuczne i nienaturalne, że  aż mdli. Dziś niestety święta są skomercjonalizowane, liczą się światełka, preze...