Przejdź do głównej zawartości

Mężczyzna i lalki?

"Mamo, mamo, kup mi Barbie" - marudziłem swojej mamuśce co wieczór w domu. 
"Ale, synku, przecież chłopcy lalkami się nie bawią" - odparła mama.
"Ale ja chcę. A poza tym czy chłopcy muszą się bawić tylko samochodami?" - odpowiedziałem.
Tak to mniej więcej wyglądało. I choć w moim życiu pojawiały się lalki jako zabawki, moja mama w skrytości ducha nie podzielała mojego zainteresowania Barbie. Owszem patrzyła na to z pewną pobłażliwością, jednak podejrzewam, że w skrytości ducha obawiała się, czy ze mną jest coś nie tak. 
Tak więc ten post będzie o tolerancji w ogóle. Mężczyzna i lalki? Wydaje się to hobby nietypowe, a zwłaszcza dla kogoś, kto tak jak ja przekroczył 30. Niemniej jednak na całym świecie nas facetów kolekcjonujących Barbie jest mnóstwo. A chociażby pozwolę sobie zarzucić znanym nazwiskiem, jak Johnny Depp. Fajnie jest wiedzieć, że ma się hobby jak jeden z ulubionych przeze mnie aktorów :).
Powracam znów do czasów szkolnych. Otóż moje lalkowe hobby nie było mile widziane, a zwłaszcza w środowisku chłopców. Złośliwe docinki, wyzwiska, sprawiały mi czasem przykrość jednak moje hobby było silniejsze. Z czasem uodporniłem się na teksty typu "O, idzie ten, co się bawi lalkami!", był to już w zasadzie dla mnie chleb powszedni. Jak również oburzone spojrzenia dorosłych mężczyzn przy akompaniamencie "Ty bawisz się lalkami?! Przecież ty chłopcem jesteś!". "No, i co to ma do rzeczy? Lalki to zabawki jak każde inne" - odpowiadałem wyniośle, dając do zrozumienia, że ich umysły są ograniczone i płytkie.  Nie mogłem zrozumieć skąd te reakcje u ludzi. Zauważyłem też, że jeśli dziewczynka bawi się samochodami to jakoś nikt nie widzi w tym niczego dziwnego, ale jeśli chłopiec bawi się lalkami...to na pewno jest z nim coś nie tak. Nie uważałem tego za coś złego, jednak odczuwałem, że jestem nieco napiętnowany przez otoczenie. Niektórzy po prostu nie umieli tego zrozumieć. Przez lata bawiłem się lalkami, nie przejmując się  zbytnio szykanami ze strony innych. Prześladowano mnie, owszem, czasem zajadle. Ja jednak starałem się to olewać, choć czasem było mi przykro. Kiedy już miałem lat 12 i dawno wyrosłem z lalek jeden z moich szkolnych kolegów nadał mi ksywkę "Barbie". Zabolało mnie to, tym bardziej, że był to kolega, którego bardzo lubiłem. To był jak cios w pysk, lub coś równie gorszego. Oczywiście  pozostali koledzy natychmiast to podłapali, a jakże by mogło być inaczej. A moja nowa ksywka obiegła szkołę w tempie błyskawicy. Od tej pory nie nazywano mnie już inaczej. "O, idzie Barbie!" - słyszałem za każdym razem. Szlag mnie trafiał za każdym razem, dosłownie się we mnie gotowało. Och, gdybym miał wtedy karabin maszynowy! Dokonałbym rzezi gorszej, niż wyznawcy Mansona w willi Polańskiego. I nie pomagały wulgarne wyrazy, jakimi darzyłem swoich prześladowców. No, cóż - życie. Tak to już jest - gdy robisz coś innego niż wszyscy od razu jesteś postrzegany jako ten "INNY". A ludzie uwielbiają szufladkować innych, przypinać rozmaite etykietki, szkoda, że sami siebie nie widzą. Najlepiej to po prostu nie przejmować się co inni myślą na twój temat. Inaczej - psychiatryk, człowieku, lub coś jeszcze gorszego. Dziś na szczęście świat i ludzie są nieco bardziej tolerancyjni, a chłopcy bawiący się lalkami nie dziwią już tak bardzo. Na szczęście kiedy skończyłem podstawówkę naukę w średniej szkole podjąłem w innym mieście. Tam się nareszcie skończył etap bycia Barbie i nikt nie wiedział o moich "grzechach młodości", ani nie osądzał przez pryzmat tego. Czego to dowodzi? Świat jest pełen różnych ludzi, o różnych poglądach i pasjach. Najważniejsze jest by robić to co się kocha, nie słuchać opinii innych. Każdy z nas ma swój świat i swoje kredki. Tak to już po prostu jest. Grunt to robić swoje i nie przejmować się zdaniem innych. Nie każdemu musi się podobać. A jeśli robi się to co sprawia przyjemność i daje satysfakcję - to cóż w tym złego?

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Mroczna strona Barbie.

Dzisiejszy post będzie nie lalkowy, lecz o Barbie jak najbardziej. Jak wiemy Barbie to lalka, która miała mnóstwo wcieleń. Przez lata wykonywała różne zawody. Była lekarką, weterynarzem, opiekunką dzieci, tancerką, baletnicą, gwiazdą filmową, gwiazdą pop, paleontologiem, reżyserką filmową, modelką, ba nawet astronautką, marynarzem, pilotem, stewardessą...aż dziw, że twórcy Mattela nie wpadli na kontrowersyjny pomysł by uczynić z Barbie prostytutkę czy gwiazdę porno ( choć podejrzewam, takie lalki istnieją aczkolwiek jako rarytas dla kolekcjonerów ). A co by było gdyby Barbie została...seryjnym mordercą? Na ten kontrowersyjny temat wpadła fotografka Mariel Clayton, która zmajstrowała odważną sesję zdjęciową, na której Barbie prezentuje inną stronę niż tą którą znamy. A jej efekty? Oto część zdjęć, które znalazłem w sieci. Przyznajcie - jest ostro jak cholera. Trzeba przyznać, nieźle to sobie pani Clayton wymyśliła.

Odbiło mi...

Czas pędzi jak oszalały, a ja dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że minęła rocznica mego bloga! Imprezy z tego tytułu nie było. Ale, muszę się pochwalić, że moja kolekcja ostatnio się rozrosła, o kolejne dwie zdobycze. Pewnego dnia po prostu mi odbiło i zamówiłem sobie 2 lalki. Potem, kiedy euforia minęła siedziałem i prawie waliłem łbem w blat biurka. Przypomniało mi się pewne powiedzenie - "głupich pieniądze się nie trzymają". Ale jak hobby to hobby, trzeba je kontynuować, bo skoro powiedziało się "a", to trzeba powiedzieć "b". I tak dalej aż do "z". Rok temu nie przypuszczałem, że wpadnę w to całe lalkowanie. Wkręciło mi się. Połknąłem bakcyla. A wystarczyło kupić tylko jedną lalkę. Czy żałuję? Otóż nie! Moje nowe hobby daje mi tyle radości i szczęścia, że wcale nie mam zamiaru z tego rezygnować. Aczkolwiek zaczynam odczuwać, że moja pasja nieco robi się  kłopotliwa. Z racji tego, że dysponuję bardzo małym, ciasnym mieszkankiem (24,5 metra ...

Przedświątecznie...

Ho, ho, ho...Merry Christmas! Święta jak co roku, a okres adwentu to dla wielu z nas radosna, pełna napięcia chwila oczekiwania. Jednak z roku na rok zauważam, iż ten przedświąteczny szał już tak nie cieszy. Może to kwestia wieku, bo za dzieciaka inaczej się na to patrzyło. Od końca listopada jesteśmy nieustannie bombardowani reklamami w telewizji i w radiu. Kup tablet na gwiazdkę, smartfon czy inne wypasione mega urządzenie, bez którego nowoczesny świat obyć się nie może. Weź kredyt, zapożycz się po uszy, bo oczywiście święta muszą być na wypasie. A jakże. Mega wkurwiające są, za przeproszeniem te wszystkie kolorowe, bajeczne reklamy, pokazujące strojne choinki i tych szczerzących kretyńsko ząbki ( niczym Barbie ) pięknych ludzi w kolorowych sweterkach, udających jacy to są szczęśliwi, bo święta, bo prezenty i takie tam. Rzygać się chce za przeproszeniem, bo to jest tak sztuczne i nienaturalne, że  aż mdli. Dziś niestety święta są skomercjonalizowane, liczą się światełka, preze...