Przejdź do głównej zawartości

Panna pilnie poszukiwana, świąteczny szał oraz wardrobe malfunction, czyli o Barbie and the Rockers historia wielce ciekawa.

Święta moi kochani, oczekiwany od roku czas, kiedy nareszcie można odetchnąć i nacieszyć się tą atmosferą. Ostatnie 3 dni przed świętami to było dla mnie istne pandemonium, ale  na  szczęście już po wszystkim i wreszcie nadszedł  czas tak oczekiwany. Kolędy, choinka, pyszne jedzonko, błogie lenistwo, oraz czas  spędzony w gronie najbliższych. To jest to. Jako, że prezenty już były wcześniej i nic w tym roku pod choinką nie było, postanowiłem sam sobie zrobić prezent. Wiedziałem, że ucieszy mnie nowa lalka, więc niewiele myśląc w piątek siadłem na Allegro i przeszukując listę ofert mojego ulubionego sprzedającego trafiłem na nią przypadkiem. Z  wrażenia rozdziawiłem paszczękę i siedziałem tak przez blisko 15 minut, a w głowie huczała mi myśl "No, nie, no nie!!! Muuuuuuuuszę ją mieć!!!".
Mowa o Barbie and the Rockers, lalce, która była na mojej wishliście  jako ta jedna z najważniejszych. Na tę Baśkę natknąłem się kiedyś w sieci, buszując po przeglądarce i od razu przykuła moją uwagę swoim specyficznym wyglądem. Wpadła mi w oko i uznałem, że ta lalka jest wyjątkowa i ma w sobie "to coś". Przez ostatnie miesiące marzyłem o jej posiadaniu. Aczkolwiek nie wiązałem wielkich nadziei, że uda mi się ją nabyć i to na rodzimym Allegro. A jednak! Pojawiła się nagle, zupełnie niespodziewanie. Niewiele myśląc zamówiłem ją. W pewnym momencie po dokonaniu transakcji poczułem wątpliwość. Była niedziela, ostatnie dni do świąt, poczta, listonosze, kurierzy mają masę roboty...czy trafi do mnie przed świętami? Byłoby wspaniale, ale kto wie...
Na szczęście dotarła niezawodnie już we wtorek, a ja przed klientami odtańczyłem indiański taniec radości i z okrzykiem "mam!" pobiegłem z pudłem na zaplecze. Nikt oczywiście nie wiedział, co kryło się w owej paczce i lepiej aby tak zostało :).

O lalce:

Barbie and the Rockers, została oryginalnie wyprodukowana w 1985 roku  w Filipinach. Jest to jedna z najbardziej charakterystycznych i rozpoznawalnych serii lalek w przeciągu istnienia firmy Mattel. Barbie i Rockersi do dziś stanowi rarytas  wśród kolekcjonerów na całym świecie, czemu się trudno dziwić. Ponieważ są to lalki naprawdę wspaniałe i piękne. Barbie jest gwiazdą pop i wraz ze swoimi przyjaciółmi tworzy barwny zespół. W  skład Rockersów wchodzą: Azjatka Dana, Murzynka Dee Dee, rudowłosa Diva, oraz Derek. Charakterystycznymi cechami Rockersów  jest ich zwariowany, barwny wizerunek sceniczny, oraz makijaże. Prawdziwa gratka dla kolekcjonerów. Warto odnotować wyjątkowe pudełka. Jak łatwo zauważyć szata graficzna pudełek Rockersów jest inna niż u pozostałych Barbie. Są one czarne, nie różowe, co sprawia, że seria jest unikatowa. Barbie and the Rockers na 50 rocznicę istnienia firmy Mattel doczekała się reprodukcji. Do moich rąk jednak trafił egzemplarz oryginalny z 1985 roku. Wersja nowsza była  w sprzedaży również, jednak parę czynników zadecydowało o tym, dlaczego Baśka z 1985 roku trafiła do mnie. Przede wszystkim różnica w makijażu ( wersja nowsza miała ciemne brwi i różowe mocno usta, co mi nie odpowiadało ), oraz małe różnice w ubraniu. Ponadto cena tej lalki była znacznie niższa, co też dla mnie miało znaczenie. 





Barbie w stanie idealnym i w  pudełku gotowa i chętna do uwolnienia z tekturowego pierdla po 30 latach.





Tylna strona pudełka przedstawia Barbie wraz z resztą Rockersów. Oczywiście planuję zakup pozostałych pań z zespołu, Dana i Dee Dee stanowią mój kolejny cel, choć Divą i Derekiem też bym nie pogardzę.


Lalka posiada ukochany przeze mnie mold Superstar, ugięte w łokciach ręce, oraz talię twist n' turn. Jednak z uwagi na swój wyjątkowo odjechany sceniczny look lalka jest wyjątkowa i cieszy moje serducho. 
Prezentację zacznę od twarzy. Ja po prostu kocham tę uśmiechniętą radosną  buziuchnę i te rozkoszne dołeczki. Patrząc na ten słodki uśmiech nie sposób samemu się nie uśmiechnąć. Ale co przykuło moją uwagę to specyficzny makijaż Baśki. To właśnie ten makijaż był głównym powodem, dla którego zdecydowałem się na zakup tej lalki. Nie przypominam sobie, żeby którakolwiek z lalek Barbie takowy posiadała. Iście sceniczny, totalnie awangardowy i zwariowany, tak można go określić. Opinie na ten temat są jednak skrajne i podzielone. Jedni kochają Baśkę z Rocekrsów za to, inni twierdzą, że makijaż jest zbyt przesadzony i wyzywający. Pojawiły się nawet zarzuty, że Mattel uczynił z Baśki "kurwiszonka", ja jednak się  z tym nie zgadzam. Makijaż jest owszem szalony, ale w żadnym razie nie jest WYZYWAJĄCY czy WULGARNY. Zresztą jest on utrzymany w stylistyce lat 80-tych, więc jest to zrozumiałe. Lecz faktycznie jakby mu się przyjrzeć dokładniej to nieco przypomina makijaże artystów scenicznych, znanych jako draq queen. Z tego też powodu ochrzciłem tę Barbie ksywką Priscilla :). Sam malunek oka jest delikatny. Oczy o błękitnych tęczówkach podkreślone są delikatną czarną, nie niebieską kreską. Makijaż oczu jest trójkolorowy. Górna część powieki jest podkreślona srebrnym kolorem, natomiast aż do brwi powieki pomalowano dwoma odcieniami fioletu, jaśniejszym i ciemniejszym. Obydwa te kolory są połączone zmyślnie a odcięte ukośną linią, tworząc wyraźny kontrast. Brwi są  zaznaczone wyraźnie i są  w kolorze jasnobrązowym. Są też nieco uniesione w górę, co sprawia wrażenie, jakby Barbie wyglądała na nieco zdziwioną. Natomiast usta są naturalne i wyglądają jakby nie były wcale pomalowane dzięki czemu lalka wygląda subtelnie i nie jest wyzywająca. Gdyby usta były ciemniejsze makijaż lalki z pewnością wyglądałby tandetnie ( reprodukcja właśnie posiada mocno różowe usta ). Ciężko mi to opisać, więc proszę, oto foty, dla zobrazowania tego, o czym piszę.




                   Urocza jest i tyle.





Teraz przejdźmy do reszty prezentacji. Czas na garderobę lalki. Składa się ona z kilku elementów, tworzących całość, a utrzymana w stylu gwiazd disco z lat 80-tych. Jest ona utrzymana w kolorach: różu, srebrna, bieli oraz fioletu, przy czym ostry, cukierkowy róż występuje niestety w ilości jak dla mnie zbyt przytłaczającej ( a szkoda ). Róż pojawia się w zdobionym srebrnymi groszkami żakiecie, różowe są kolczyki i pierścionek, oraz legginsy w poziome  srebrne paski. I tutaj pojawia się moja krytyczna uwaga. Dlaczego jest tak dużo różu? Gdyby był to róż w kilku odcieniach to jeszcze spoko, ale tutaj postawiono na róż w odcieniu cukierkowym, którego niestety nie lubię. Dałoby się znieść jeden element ubioru w tym odcieniu, ale niestety legginsy i żakiet w tym kolorze za bardzo się ze sobą zlewają. Patrząc na stylizacje pozostałych członkiń Rockersów, to muszę przyznać, że ich ubiór robi na mnie większe wrażenie. Są bardziej kolorowe, natomiast Barbie  ze swoim cukierkowym różem prezentuje się mniej gwiazdorsko od takiej Dany, Dee Dee czy Divy. Resztą garderoby to: srebrny top, oraz biała mini spódniczka, wykonana z imitacji skórki, a zdobiona szerokim fioletowym pasem. Fioletowa też jest ogromna kokarda we włosach lalki. Patrząc na nią od razu mam skojarzenia z Madonną z okresu "Like a virgin". Kolorowe wielkie kokardy, oraz ogromne  kolczyki były jej cechą rozpoznawalną. Zarówno jak mini spódniczki zakładane na legginsy, w końcu to sama Madonna wylansowała ten styl, a więc skojarzenia jak najbardziej na miejscu. Bardzo ciekawe są kolczyki Barbie and The Rockers. Wykonano je z dwóch elementów: srebrnej miękkiej folii z różową gwiazdką, oraz różowego plastiku. Są duże i sięgają lalce do ramion.Doskonale pamiętam czasy lat 80-tych, kiedy to ogromne plastikowe kolczyki były trendy. Pierścionek zaś jest okrągły i również spory. Zapomniałbym też o dużej fioletowej spiralnej bransolecie. Całość tworzy intrygujący zestaw, pomimo mej awersji do różu, który tutaj wprost daje po oczach. Ach, byłbym zapomniał o butach: są to białe szpilki, oraz dodatek do nich w postaci skórkowych nakładek  z szerokimi mankietami w srebrne grochy. Po założeniu ich lalka ma ciekawe botki. W pudełku znalazły się także dodatkowe gadżety: różowy obszerny T-Shirt z nadrukiem the Rockers, który można nosić oddzielnie ( każda lalka z serii posiada taki w odpowiednich wariantach kolorystycznych ), różowa  wąska, nie znana mi kształtem szczotka do włosów, wspomniane białe kozaczki, różowy pióropusz, ozdoba do włosów, biały mikrofon, oraz uwaga, uwaga - prawdziwy relikt, jeszcze starszy niż  sama lalka - kaseta magnetofonowa z przebojami Rockersów. Młodsze pokolenia nawet nie pamiętają tych czasów, ja wychowany na kasetach doskonale  je pamiętam. Żałuję, że magnetofonu nie posiadam, jestem ciekaw czy kaseta nadal działa, po tych 30 latach. Może uda mi się to sprawdzić? Who knows :)
















Różowy T-shirt prezentuje się również ciekawie, szkoda jednak, że twórcy Mattela nie zmienili odcienia różu na nieco jaśniejszy, ażeby był jakiś kontrast. Zlewa się on z legginsami i efekt nie jest tak powalający.





Are you ready? Let's rock!!!





Ostatnie zdjęcia lalki w spódniczce, już widać z tyłu łuszczący się materiał. A feeeee.


Również fryzura lalki przykuwa uwagę  i stanowi kwintesencję lat 80-tych. Bujna blond czupryna z drobnych loczków, a la afro, doskonale przypomina tę modę, kiedy trwałe i tapiry były trendy. Kocham ten styl. Podziwiając fryzurę złapałem się na kolejnej refleksji. Nie wiedzieć czemu, ale przypomina mi ona uszy spaniela. Zabawne skojarzenie. Szałowy makijaż lalki oraz szałowa fryzura idealnie ze sobą współgrają i to mi się bardzo podoba.

Jeśli jest coś co zepsuło mi skutecznie zabawę Baśką jest to to, co stało się z kozaczkami i spódniczką. Określić to mogę jako "wardrobe malfunction". Niestety już nie są one w tak świetnej kondycji i krótko mówiąc nie nadają się do noszenia. Kiedy wyjąłem lalkę z pudła natychmiast zapragnąłem ją ubrać całkowicie, i to był mój błąd. Nie należało tego robić. Czas zrobił swoje ( 30 lat, jakby nie patrzeć ) i tkanina, z której wykonano kozaczki i spódniczkę stała się nietrwała. Schody zaczęły się w momencie, kiedy usiłowałem kozaczki włożyć na nogi lalki. Biała  wierzchnia warstwa zaczęła w oka mgnieniu pękać i łuszczyć się paskudnie. To samo niestety spotkało spódniczkę. Moje palce oblepiły się białymi skrawkami, a spódniczkę i kozaczki szlag trafił...aktualnie nie nadają się już do niczego i powędrowały do plastikowego woreczka. Chyba trzeba było zostawić lalkę w pudełku i w ogóle jej nie ruszać. Coś na zasadzie "możesz mnie podziwiać, ale mnie nie dotykaj". Ja jednak lalek trzymać w pudełkach nie zamierzam, bo co to za frajda, skoro nie mogę jej dotknąć i poprzebierać? No fun. Mam nadzieję, że może uda mi się kiedyś gdzieś dokupić tę spódniczkę i te kozaczki. Byłoby naprawdę super. Ech, może to i drobnostka, jednak odczułem ogromny żal i smutek. Całe szczęście ten los nie spotkał reszty garderoby dzięki czemu gwiazda Rockersów nie została naga. 
Zacząłem o  puszystym pióropuszu, który jest także dodatkowym gadżetem do każdej lalki z serii and the Rockers. Pełni on funkcję ozdoby włosów, jednakże może on także pełnić rolę paska, czy boa ( sprawdzałem ). Po założeniu go na biodra lalki powstaje ciekawa futrzana spódniczka. Można go nosić na różne sposoby, dołączono także instrukcję, ukazującą różne warianty zakładania go. Za każdym razem Baśka może mieć inny styl. I fajnie. Gratka dla dzieciaków, lubiących przebieranki i ubieranki. W pudełku znalazłem kolejny skarb, oprócz karty gwarancyjnej i paru plakatów - przyprasowankę na koszulkę...jestem ciekaw czy po tylu latach jest do czegoś użyteczna...chyba poświęcę jakiś stary swój T-shirt. Choć może facet po 30 paradujący w koszulce z naklejką Barbie and the Rockers to widok zbyt osobliwy :)

                    
                    Założywszy różowego "puchacza" na głowę lalki roześmiałem się                                   szczerze ubawiony, gdyż uznałem, że Barbie w tej stylizacji przypomina                          mi Marylę Rodowicz :).





Wspomniana przeze mnie naklejka na koszulkę.



A oto instrukcja noszenia pióropusza. Jest ona dwustronna i pokazuje jakieś 5 wariantów noszenia go. Osobiście próbowałem tylko jeden, gdyż nie chce mi się w to bawić.

Podsumowując napiszę, że  ogromnie się  cieszę z posiadania Barbie and the Rockers w mojej kolekcji, pomimo potężnego stężenia procentowego  różu w różu w jej garderobie. Pomijając różowość lalki, uważam iż jest ona grzechu warta, ponieważ jest urokliwa i jedyna w swoim rodzaju. Sam fakt, iż jest to produkt z tak odległej epoki sprawia, że czuję się jak posiadacz jakiegoś artefaktu. Barbie z serii and the Rockers jest fajna i już. Aczkolwiek zamierzam przygarnąć do siebie pozostałych członków załogi, zobaczymy jak to się  wszystko potoczy, jestem dobrej myśli.
Kończąc ten wpis pragnę życzyć wszystkim wiele radości, szczęścia, uśmiechu i spokoju, nie tylko w te dni, ale zawsze. W czasach gdy jesteśmy coraz bardziej zabiegani i wielu ludzi traci rozum i serce w pogoni za pieniędzmi nie dajmy się zwariować. Cieszmy się każdą chwilą, każdym dniem. Radujmy się obcowaniem z przyjaciółmi ( jeśli ich mamy ) i rodziną. Niech każdy dzień będzie dla nas tak kolorowy jak lalka Barbie. A nowy rok to czas kolejnych celów, planów, oraz nowych lalek. Póki co, zamierzam cieszyć się atmosferą świąt, czego i innym życzę.











Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mroczna strona Barbie.

Dzisiejszy post będzie nie lalkowy, lecz o Barbie jak najbardziej. Jak wiemy Barbie to lalka, która miała mnóstwo wcieleń. Przez lata wykonywała różne zawody. Była lekarką, weterynarzem, opiekunką dzieci, tancerką, baletnicą, gwiazdą filmową, gwiazdą pop, paleontologiem, reżyserką filmową, modelką, ba nawet astronautką, marynarzem, pilotem, stewardessą...aż dziw, że twórcy Mattela nie wpadli na kontrowersyjny pomysł by uczynić z Barbie prostytutkę czy gwiazdę porno ( choć podejrzewam, takie lalki istnieją aczkolwiek jako rarytas dla kolekcjonerów ). A co by było gdyby Barbie została...seryjnym mordercą? Na ten kontrowersyjny temat wpadła fotografka Mariel Clayton, która zmajstrowała odważną sesję zdjęciową, na której Barbie prezentuje inną stronę niż tą którą znamy. A jej efekty? Oto część zdjęć, które znalazłem w sieci. Przyznajcie - jest ostro jak cholera. Trzeba przyznać, nieźle to sobie pani Clayton wymyśliła.

Odbiło mi...

Czas pędzi jak oszalały, a ja dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że minęła rocznica mego bloga! Imprezy z tego tytułu nie było. Ale, muszę się pochwalić, że moja kolekcja ostatnio się rozrosła, o kolejne dwie zdobycze. Pewnego dnia po prostu mi odbiło i zamówiłem sobie 2 lalki. Potem, kiedy euforia minęła siedziałem i prawie waliłem łbem w blat biurka. Przypomniało mi się pewne powiedzenie - "głupich pieniądze się nie trzymają". Ale jak hobby to hobby, trzeba je kontynuować, bo skoro powiedziało się "a", to trzeba powiedzieć "b". I tak dalej aż do "z". Rok temu nie przypuszczałem, że wpadnę w to całe lalkowanie. Wkręciło mi się. Połknąłem bakcyla. A wystarczyło kupić tylko jedną lalkę. Czy żałuję? Otóż nie! Moje nowe hobby daje mi tyle radości i szczęścia, że wcale nie mam zamiaru z tego rezygnować. Aczkolwiek zaczynam odczuwać, że moja pasja nieco robi się  kłopotliwa. Z racji tego, że dysponuję bardzo małym, ciasnym mieszkankiem (24,5 metra ...

Przedświątecznie...

Ho, ho, ho...Merry Christmas! Święta jak co roku, a okres adwentu to dla wielu z nas radosna, pełna napięcia chwila oczekiwania. Jednak z roku na rok zauważam, iż ten przedświąteczny szał już tak nie cieszy. Może to kwestia wieku, bo za dzieciaka inaczej się na to patrzyło. Od końca listopada jesteśmy nieustannie bombardowani reklamami w telewizji i w radiu. Kup tablet na gwiazdkę, smartfon czy inne wypasione mega urządzenie, bez którego nowoczesny świat obyć się nie może. Weź kredyt, zapożycz się po uszy, bo oczywiście święta muszą być na wypasie. A jakże. Mega wkurwiające są, za przeproszeniem te wszystkie kolorowe, bajeczne reklamy, pokazujące strojne choinki i tych szczerzących kretyńsko ząbki ( niczym Barbie ) pięknych ludzi w kolorowych sweterkach, udających jacy to są szczęśliwi, bo święta, bo prezenty i takie tam. Rzygać się chce za przeproszeniem, bo to jest tak sztuczne i nienaturalne, że  aż mdli. Dziś niestety święta są skomercjonalizowane, liczą się światełka, preze...