Przejdź do głównej zawartości

Boys don't cry, czyli moje pierwsze Fashionistas.

Ostatnimi czasy bardzo poważnie zaniedbuję swój blog oraz działalność kolekcjonerską. Powodów mnóstwo: brak czasu, brak chęci, oraz środki pieniężne ostatnimi czasy nieco ograniczone. W sierpniu planuję urlop z prawdziwego zdarzenia, więc wiadomo, trzeba nieco przykręcić śrubę i ograniczyć wydatki mniej priorytetowe. Ale niema tego złego, co by na dobre nie wyszło.
Ostatnimi czasy mam potwornego pecha, jeśli chodzi o zakupy. W ostatnią sobotę szperając po Allegro, wypatrzyłem sobie całkiem ciekawą laleczkę, za bardzo przyzwoitą cenę. Była to Sun Lovin Jazzie, która na aukcji pojawiała się wiele razy, ale ja jakoś niespecjalnie się nią interesowałem. Tej pamiętnej soboty podjąłem decyzję - kupię ją. Do końca aukcji zaledwie 2 godziny! Zerwałem się i pognałem do swego komputera jak szalony. Właśnie dobijałem transakcji...nacisnąłem KUPUJĘ I PŁACĘ...aż tu...no jasna cholera! Internet mi się zaczął mulić. Po kilku operacjach w postaci Odśwież stronę...patrzę, a tu dupa za przeproszeniem. Ktoś mi lalę zwędził dosłownie sprzed nosa!
Wolę nie cytować słów, jakie z mych ust padły w tym momencie, gdyż jakikolwiek sens mej wypowiedzi znikł w oceanie wulgaryzmów. Jak pech, to pech. A z moim zezowatym szczęściem tak już jest. Pomyślałem sobie jeszcze: "Widzisz, pierdoło? Tyle razy pojawiała się na aukcji a ty nią gardziłeś, to teraz masz za swoje".  W złości miałem chęć rzucenia laptopem o podłogę ( wspominałem, że bywam wybuchowy i porywczy? ), ale szybko zreflektowałem się, że nie byłby to mądry, a z pewnością trafny pomysł. Laptop co prawda stary, ale wciąż w miarę dobrze się spisuje, niech więc mi jeszcze posłuży zanim wyprawię go na zasłużoną emeryturę. No, nic - trudno się mówi. Mój ulubiony sprzedający dostał bzika i wywindował ceny lalek w górę, która fajniejsza - bez 200 zł nawet nie ma co marzyć. I znów przypomniały mi się czasy Pewexów, stwierdziłem, że w zasadzie czasy się niewiele nie zmieniły. No, może jest większa dostępność wszystkiego. Niemniej jednak postanowiłem, że lalkę kupić muszę. I jak postanowiłem, tak uczyniłem. Aczkolwiek złamałem swoją zasadę. Tym razem mój wybór padł na lalki z serii Fashonistas, choć zarzekałem się, że nie kupię żadnej z tej serii. Marszczyłem nos z niezadowoleniem patrząc na nowe wyroby Mattela. Do dziś jednak uważam, że czasy świetności Barbie skończyły się mniej więcej u schyłku lat 90-tych, kiedy to poszedłem do szkoły średniej. Lalki z serii Fashionistas, owszem ładne, ale nie miały w sobie "tego czegoś". Sztywne, w 100% plastikowe...jakoś nie moje klimaty. W końcu jestem wybrednym kolekcjonerem i nie mam zamiaru kupować byle czego. Pamiętajmy - QUALITY NOT QUANTITY! Ale mój wybór padł na płeć męską z serii Fashionistas, bo stwierdziłem, że w moim lalkowym królestwie jest tylko jeden facet. Trzeba więc nieco zachować równowagę. Więc kupiłem od razu 2 lalki, cena wręcz śmieszna w porównaniu do tych poczciwych lalek z przełomu lat 80 i 90. A poza tym uznałem, że te chłopaki całkiem fajnie się prezentują, więc co mi tam. Do boju!
I faktycznie muszę przyznać, iż moje nowe zdobycze zyskały od razu i  podbiły moje serce. Jednak mają w sobie "to coś". A poza tym ceny tych lalek są wprost śmieszne, więc można kupować do woli. Dobra, ad rem, czyli do rzeczy. Zacznę od prezentacji.
Obie lalki mają na imię Ken...hmmmm coś mi tu nie gra. Dlaczego Mattel nie wpadł na genialny sposób i nie nadał lalkom różnych imion? Ja rozumiem, że Ken ma wiele wcieleń, ale dla mnie Ken to ten, którego pamiętam z dzieciństwa. Postanowiłem ochrzcić moje lalki i sam nadać im imiona.

O lalce:

Pierwszy bohater tego postu, to wyprodukowany w 2015 roku w Chinach sympatyczny Mulat o uroczym szerokim uśmiechu. Uznałem, że nazwę go Bobby. Tak więc Bobby od pierwszego spojrzenia robi naprawdę miłe wrażenie. Typowo afroamerykańskie rysy twarzy - szeroki nos i brwi, duży szeroki uśmiech, oraz małe piwne oczka sprawiają, że człowiek od razu się uśmiecha. Choć jak na afro amerykanina Bobby jest nieco za blady i przypomina mi nieco wybielonego Michaela Jacksona. Zdecydowanie powinien być bardziej czarny!
Ubrany jest we kwiecisty T-shirt oraz jeansowe shorty w kolorze khaki. Na nogach beżowe mokasyny. Ubrany jest zgodnie z aktualnymi trendami. Kwieciste koszulki są jak najbardziej modne w tym sezonie na lato, więc Bobby zadaje szyku.
Drugi z kolei bohater to wydany w 2014 roku kolejny Ken, którego ja ochrzciłem Ryanem ( obdarzony headmoldem Ryan z 2012 roku ). 
Ryan w porównaniu do Bobby'ego jest nieco wyższy i posiada zdecydowanie delikatniejszą urodę. Rzeczywiście "cudna lala" z niego. Plastikowa fryzura z bujną zaczesaną w górę grzywą w kolorze brązu prezentuje aktualne trendy fryzjerskie. Ryan posiada duże brązowe oczęta oraz wydatne duże usta. Twarz o nieco podłużnym kształcie...faktycznie śliczniusi on jest. Bardzo delikatna, chłopięca uroda, to fakt. Ale urok  ma Ryan jak najbardziej. Odziany jest we wzorzysty szaro czarny T-shirt w geometryczne wzory, oraz turkusowe shorty. Bardzo spodobały mi się buty Ryana, wysokie trampki w kolorze ecru.
Patrząc na tych dwoje stwierdzam, że pomimo urokliwości daleko im do prawdziwego Kena, symbolu męskości. Dawny Ken był tak męski, że pomimo plastikowo winylowego rodowodu wprost tryskał testosteronem. Niebieskie oczy, kwadratowa szczęka, oślepiający uśmiech i szerokie bary...przy nim chłopcy z serii Fashionistas wypadają zbyt chłopięco. Choć szczerze mówiąc najbardziej męską lalkę jaką znam to Action Man. U Fashiniostas brak mi jednak gumowych nóg. Wszystko jest wykonane z twardego plastiku, zupełnie innego niż te stare lalki vintage. Troszkę mnie to drażni. Uważam, że byłoby lepiej gdyby lalki posiadały gumowe zginalne nogi, ale cóż. Co mnie cieszy to dość rozbudowana artykulacja, możemy poruszać ich rękoma i nogami, rozchylać je na boki. Nieco sztywno chodzą, ale liczę, że uda mi się rozruszać je nieco. Mimo wszystko można się fajnie pobawić, ustawiając je w różnych pozach. Fajnie by było jednak, gdyby lalki posiadały rootowane włosy, ale ostatecznie nie można mieć wszystkiego. Co mi się podoba w serii Fashionistas to przeróżne moldy twarzy. Faktycznie jakby się przyjrzeć to lalki są naprawdę ciekawe i różnorodne. Ale osobiście będąc twórcą tych lalek poszalałbym znaczniej. Tutaj zdecydowanie puściłbym wodze swej fantazji. Nie sposób nie zauważyć, że lalki wykonane są naprawdę starannie i dobrze. Widać to doskonale, oglądając je dokładnie. Idealnie odwzorowano ludzkie dłonie, czy stopy. Również akcesoria, takie jak buty, wykonane są bardziej szczegółowo. To cieszy oko. Kolejna rzecz - to pudełka. Aby uwolnić lalkę z pudełka nie trzeba już męczyć się z otwieraniem wieka, mocowaniem z tekturkami, drucikami i kabelkami. Fashionistki dość sprawnie uwalnia się z pudeł, jedyne co mnie zirytowało to przytwierdzenie głów nitkami do ściany...co za idiota wpadł na taki pomysł? Aczkolwiek tęsknię za starą dawną szatą graficzną pudełek. Te dawne tekturowe pudła z szybką miały swój urok.
Inną sprawą są  ceny lalek. Jak już wspomniałem wręcz promocyjne. Udało mi się kupić dwie lalki i nie zapłaciłem za nie dużo. Śmiech na sali wręcz. 
Podsumowując mój wpis stwierdzam, że jestem zadowolony z mego zakupu. Stanowi on jakąś odmianę w mojej kolekcji i dodają powiew świeżości. Chyba jednak przekonam się do Fashionistas :). Ale czy planuję zakup wszystkich? Raczej nie. Wybiorę tylko te, które wyjątkowo przypadną mi do gustu.
Poniżej mały spam zdjęciowy. Z góry przepraszam za fatalną jakość zdjęć.



Po powrocie do domu natychmiast zająłem się fotografowaniem w efekcie czego o mały włos nie przypaliłbym obiadu.


 Hmmmmm...i którego najpierw odpakować?


Wybór padł na Ryana. Ten zaś ochoczo pozował do pierwszego zdjęcia.


"Ej, joł ziom, wyłaź z tego pudła" - Ryan nie mógł się doczekać kiedy jego kolega zostanie odpakowany.



Następnie nadszedł czas na naszego drugiego przyjaciela z plastiku.




 Buźka Ryana taka delikatniusia...jak u laleczki.



 W czuprynie Ryana bez trudu można zauważyć jaśniejsze refleksy.



 Patrząc na ten uśmiech nie sposób samemu się nie uśmiechnąć :)



Buty Ryana bardzo mi się podobają. Choć w praktyce wiem, że noszenie latem takiego obuwia bywa dla nóg wyjątkowo zabójcze. Zabójcze jest także, gdy w towarzystwie takie buty się ściąga. Don't try this at home!







                                                           And together :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mroczna strona Barbie.

Dzisiejszy post będzie nie lalkowy, lecz o Barbie jak najbardziej. Jak wiemy Barbie to lalka, która miała mnóstwo wcieleń. Przez lata wykonywała różne zawody. Była lekarką, weterynarzem, opiekunką dzieci, tancerką, baletnicą, gwiazdą filmową, gwiazdą pop, paleontologiem, reżyserką filmową, modelką, ba nawet astronautką, marynarzem, pilotem, stewardessą...aż dziw, że twórcy Mattela nie wpadli na kontrowersyjny pomysł by uczynić z Barbie prostytutkę czy gwiazdę porno ( choć podejrzewam, takie lalki istnieją aczkolwiek jako rarytas dla kolekcjonerów ). A co by było gdyby Barbie została...seryjnym mordercą? Na ten kontrowersyjny temat wpadła fotografka Mariel Clayton, która zmajstrowała odważną sesję zdjęciową, na której Barbie prezentuje inną stronę niż tą którą znamy. A jej efekty? Oto część zdjęć, które znalazłem w sieci. Przyznajcie - jest ostro jak cholera. Trzeba przyznać, nieźle to sobie pani Clayton wymyśliła.

Odbiło mi...

Czas pędzi jak oszalały, a ja dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że minęła rocznica mego bloga! Imprezy z tego tytułu nie było. Ale, muszę się pochwalić, że moja kolekcja ostatnio się rozrosła, o kolejne dwie zdobycze. Pewnego dnia po prostu mi odbiło i zamówiłem sobie 2 lalki. Potem, kiedy euforia minęła siedziałem i prawie waliłem łbem w blat biurka. Przypomniało mi się pewne powiedzenie - "głupich pieniądze się nie trzymają". Ale jak hobby to hobby, trzeba je kontynuować, bo skoro powiedziało się "a", to trzeba powiedzieć "b". I tak dalej aż do "z". Rok temu nie przypuszczałem, że wpadnę w to całe lalkowanie. Wkręciło mi się. Połknąłem bakcyla. A wystarczyło kupić tylko jedną lalkę. Czy żałuję? Otóż nie! Moje nowe hobby daje mi tyle radości i szczęścia, że wcale nie mam zamiaru z tego rezygnować. Aczkolwiek zaczynam odczuwać, że moja pasja nieco robi się  kłopotliwa. Z racji tego, że dysponuję bardzo małym, ciasnym mieszkankiem (24,5 metra ...

Przedświątecznie...

Ho, ho, ho...Merry Christmas! Święta jak co roku, a okres adwentu to dla wielu z nas radosna, pełna napięcia chwila oczekiwania. Jednak z roku na rok zauważam, iż ten przedświąteczny szał już tak nie cieszy. Może to kwestia wieku, bo za dzieciaka inaczej się na to patrzyło. Od końca listopada jesteśmy nieustannie bombardowani reklamami w telewizji i w radiu. Kup tablet na gwiazdkę, smartfon czy inne wypasione mega urządzenie, bez którego nowoczesny świat obyć się nie może. Weź kredyt, zapożycz się po uszy, bo oczywiście święta muszą być na wypasie. A jakże. Mega wkurwiające są, za przeproszeniem te wszystkie kolorowe, bajeczne reklamy, pokazujące strojne choinki i tych szczerzących kretyńsko ząbki ( niczym Barbie ) pięknych ludzi w kolorowych sweterkach, udających jacy to są szczęśliwi, bo święta, bo prezenty i takie tam. Rzygać się chce za przeproszeniem, bo to jest tak sztuczne i nienaturalne, że  aż mdli. Dziś niestety święta są skomercjonalizowane, liczą się światełka, preze...