Przejdź do głównej zawartości

Po dłuuugiej nieobecności...

... zjawiam się na swoim blogu. Tak się składa, że przez ostatnie 2 miesiące po nowym roku zawiesiłem swoją działalność kolekcjonerską z kilku różnych ważnych powodów. Styczeń i luty są to miesiące dość ciężkie i depresyjne dla mnie. To czas letargu zimowego, a po całym dniu pracy chętniej spędzam czas z książką, bądź przy jakimś fajnym filmie. W takie miesiące jak te nie myślę o lalkach czy innych przyjemnościach. Kompletny brak ochoty na cokolwiek! Choć zdawać by się mogło, że nowy rok należy zacząć od postanowień, planów. Postanowienia i plany są. Ależ owszem! Na szczęście mamy już miesiąc marzec, do wiosny już coraz bliżej, więc pozostaje oczekiwać jej przyjścia.
W dzisiejszym poście pragnę z ogromną radością i dumą przedstawić mój kolejny, najnowszy nabytek. Tym razem postanowiłem zakupić męską lalkę, ponieważ wciąż mam niedosyt jeśli chodzi o Kenów. Tak naprawdę ciężko jest znaleźć na naszych rodzimych portalach aukcyjnych jakiegoś naprawdę ciekawego i fajnego Kena. A na tego przystojniaka już od dłuższego czasu ostrzyłem swoje pazury. Przymierzałem się do zakupu od około roku, ale za każdym razem gdy miałem dokonać zakupu, zmieniałem decyzję, gdyż okazywało się, że nagle mi przeszło, lub znalazłem inną fajniejszą lalkę. Przy zakupie lalek często odczuwam dylemat, zwłaszcza gdy na aukcji pojawiają się te modele, które mnie interesują. Gdybyż mój portfel nie był tak ograniczony! Z pewnością mógłbym zakupić kilka wymarzonych lalek naraz. A tak, niestety muszę się ograniczać. Życie.
Ale dosyć tego! Czas przedstawić bohatera dzisiejszego postu.
Przed Wami - Baywatch Ken.

O lalce:

Baywatch Ken narodził się w 1994 roku w Chinach i jest drugą z lalek z serii Baywatch w mojej kolekcji. Tak więc, Barbie Baywatch wreszcie ma chłopaka. 
Jeśli chodzi o lalkę, posiada on ręce PTS, zgięte w łokciach, ruchomą talię, oraz winylowe nogi, co prawda bez możliwości zginania w kolanach, za to możemy je rozszerzać na boki.
Nie wiem jaki to dokładnie headmold, ale ten Ken to kwintesencja dawnych Kenów z początku lat 90. Jest więc szeroki śnieżnobiały uśmiech, duże, głęboko osadzone błękitne oczy, oraz charakterystyczne silnie zarysowane kości policzkowe i podbródek, oraz kwadratowa szczęka. Kwintesencja dawnych Kenów, symbolu męskości, uroku i wdzięku, czyli czegoś, czego dzisiejszym Kenom i jego podobnym niestety brakuje.
Ken Baywatch posiada brunatne włosy, tym razem nie są one rootowane tylko wmoldowane, a jego fryzura do złudzenia przypomina mi czuprynę Davida Hasselhoffa. Zaczesane do tyłu lekko falujące włosy ze znacznie wydłużonym tyłem, przypomina o minionej epoce, w której tego typu męskie uczesania były trendy.
Jego ubiór jest idealnie odwzorowany. Czerwona charakterystyczna kurtka z naszywkami Baywatch i Lifeguard na rękawach, oraz króciutkie szorty. Pod spodem Ken przywdziewa śnieżnobiały T-shirt z kołnierzem, a z obuwia nosi białe trampki. Na szyi nosi gwizdek. Patrząc na niego, stwierdzam z podziwem - "Mitch Buchannon, jak żywy". Aczkolwiek Mattel poskąpił mu futra na klacie, jakie dumnie prezentował Mitch, za to obdarzył go muskulaturą tak imponującą, że aż chciałoby się chociaż w połowie tak wyglądać jak on.
Mattel wyposażył Kena w kilka akcesoriów: lornetka, frisbee, daszek na oczy, magnetofon, oraz...wodny skuter Yamaha, na których śmigali ratownicy w serialu, śpiesząc plażowiczom w opałach na ratunek. Więc dzieciaki mogą mieć frajdę do woli, bawiąc się w "Słoneczny patrol". Mnie jednak nie korci, gdyż zdecydowanie za stary jestem :).
Cieszę się ogromnie, że udało mi się prawie w całości skolekcjonować kolejną serię lalek. Do pełnego zestawu została mi jeszcze Teresa, kto wie, może uda mi się ją upolować? Byłoby naprawdę fajnie. A teraz, zapraszam na moją kolejną nieudolną sesję zdjęciową, pstrykaną moim przestarzałym fonem :).





 Szoł mi ju łona bi e tap madl! Ken ochoczo zaprezentował swoją imponującą rzeźbę.









                                                      Jak romantycznie :)






Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mroczna strona Barbie.

Dzisiejszy post będzie nie lalkowy, lecz o Barbie jak najbardziej. Jak wiemy Barbie to lalka, która miała mnóstwo wcieleń. Przez lata wykonywała różne zawody. Była lekarką, weterynarzem, opiekunką dzieci, tancerką, baletnicą, gwiazdą filmową, gwiazdą pop, paleontologiem, reżyserką filmową, modelką, ba nawet astronautką, marynarzem, pilotem, stewardessą...aż dziw, że twórcy Mattela nie wpadli na kontrowersyjny pomysł by uczynić z Barbie prostytutkę czy gwiazdę porno ( choć podejrzewam, takie lalki istnieją aczkolwiek jako rarytas dla kolekcjonerów ). A co by było gdyby Barbie została...seryjnym mordercą? Na ten kontrowersyjny temat wpadła fotografka Mariel Clayton, która zmajstrowała odważną sesję zdjęciową, na której Barbie prezentuje inną stronę niż tą którą znamy. A jej efekty? Oto część zdjęć, które znalazłem w sieci. Przyznajcie - jest ostro jak cholera. Trzeba przyznać, nieźle to sobie pani Clayton wymyśliła.

Odbiło mi...

Czas pędzi jak oszalały, a ja dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że minęła rocznica mego bloga! Imprezy z tego tytułu nie było. Ale, muszę się pochwalić, że moja kolekcja ostatnio się rozrosła, o kolejne dwie zdobycze. Pewnego dnia po prostu mi odbiło i zamówiłem sobie 2 lalki. Potem, kiedy euforia minęła siedziałem i prawie waliłem łbem w blat biurka. Przypomniało mi się pewne powiedzenie - "głupich pieniądze się nie trzymają". Ale jak hobby to hobby, trzeba je kontynuować, bo skoro powiedziało się "a", to trzeba powiedzieć "b". I tak dalej aż do "z". Rok temu nie przypuszczałem, że wpadnę w to całe lalkowanie. Wkręciło mi się. Połknąłem bakcyla. A wystarczyło kupić tylko jedną lalkę. Czy żałuję? Otóż nie! Moje nowe hobby daje mi tyle radości i szczęścia, że wcale nie mam zamiaru z tego rezygnować. Aczkolwiek zaczynam odczuwać, że moja pasja nieco robi się  kłopotliwa. Z racji tego, że dysponuję bardzo małym, ciasnym mieszkankiem (24,5 metra ...

Przedświątecznie...

Ho, ho, ho...Merry Christmas! Święta jak co roku, a okres adwentu to dla wielu z nas radosna, pełna napięcia chwila oczekiwania. Jednak z roku na rok zauważam, iż ten przedświąteczny szał już tak nie cieszy. Może to kwestia wieku, bo za dzieciaka inaczej się na to patrzyło. Od końca listopada jesteśmy nieustannie bombardowani reklamami w telewizji i w radiu. Kup tablet na gwiazdkę, smartfon czy inne wypasione mega urządzenie, bez którego nowoczesny świat obyć się nie może. Weź kredyt, zapożycz się po uszy, bo oczywiście święta muszą być na wypasie. A jakże. Mega wkurwiające są, za przeproszeniem te wszystkie kolorowe, bajeczne reklamy, pokazujące strojne choinki i tych szczerzących kretyńsko ząbki ( niczym Barbie ) pięknych ludzi w kolorowych sweterkach, udających jacy to są szczęśliwi, bo święta, bo prezenty i takie tam. Rzygać się chce za przeproszeniem, bo to jest tak sztuczne i nienaturalne, że  aż mdli. Dziś niestety święta są skomercjonalizowane, liczą się światełka, preze...