Przejdź do głównej zawartości

Spóźniony prezent urodzinowy.

Od mojego ostatniego wpisu minęło sporo czasu. To fakt, dawno tu nie zaglądałem. Szczerze mówiąc, nie miałem powodu. Pochłonięty swoimi sprawami, nawet nie zdawałem sobie sprawy, że bardzo poważnie zaniedbałem swoje hobby. I zastał mnie lipiec. W przeddzień swoich urodzin uznałem, że muszę sobie zrobić prezent. A nic nie sprawiłoby mi większej radości, niż nowa lalka. Po czym zanurkowałem w odmęty Allegro i od razu znalazłem to, czego szukałem. Laleczkę, która od pewnego czasu bardzo mnie kusiła.
Bohaterką dzisiejszego wpisu jest Cool Crimp Courtney. Przyznam szczerze, że od jakiegoś czasu mam potwornego chcieja na wszelkie wielkookie lalki. Po przygarnięciu 3 Skipper do swej kolekcji wciąż nie mam dosyć i bardzo przychylnym okiem spoglądam na wszelkie wielkookie panienki. A na ciemnowłosą przyjaciółkę Skipper Courtney ostrzyłem sobie kły od dłuższego czasu. Niestety, na naszym rodzimym Allegro wybór jest dość ograniczony, a jeśli trafi się taka, która byłaby idealna...cena jej skutecznie zniechęca do zakupu. Niestety, mój budżet jest ograniczony, więc czasem trzeba wybierać...albo zakup, albo poważna dziura budżetowa, a jej skutki...lepiej nie myśleć. Na szczęście moja nowa zdobycz była dostępna w przystępnej cenie, więc bez trudu mogłem sobie pozwolić na jej zakup. Z czego się bardzo cieszę. A teraz zapraszam do prezentacji.

O lalce:

Cool Crimp Courtney wyprodukowano w Malezji w 1993 roku. Lalka dumnie prezentuje headmold Skipper z 1987 roku. Właściwie od jej blond koleżanki różni ją jedynie kolor włosów. Cechą charakterystyczną serii Cool Crimp są specjalne gadżety, które w zamierzeniu twórców lalek miały tworzyć ozdobne karby na włosach. Czyli dla dzieci lubiących bawić się w stylistę fryzur idealna zabawa. W skład serii wchodzą: Skipper, Courtney, wersja afroamerykańska, oraz Kevin.
Courtney zachwyca długimi za pośladki włosami w kolorze ciemnego brązu. Na czubku głowy włosy spięto w kucyk. Niestety gumka sparciała i rozleciała się...na szczęście nie było większego problemu, aby dziadostwa się pozbyć. Lepkie resztki udało mi się bez problemu wyczesać. Odtworzyłem oryginalną fryzurę za pomocą gumki, którą idealnie dobrałem kolorystycznie do włosów Courtney. Mimo wszystko włosy były dziwne w dotyku, lepkie, a po latach w pudle były dziwnie odkształcone. Kąpiel w gorącej wodzie z dodatkiem płynu do płukania, oraz umycie szamponem rozwiązała ten problem. Z reguły nie robię tego typu rzeczy moim lalkom, ale w tym wypadku było to konieczne.
Zachwycają mnie oczyska tej lalki. Te oczy są...szaro lawendowe. A ja uważam, że to świetny pomysł Mattela, aby obdarzyć Courtney szarymi oczami.  Powieki pomalowano na delikatny odcień lawendy. Różowe usteczka razem tworzą piękny widok.
Warto zwrócić uwagę na specyficzną biżuterię lalki. Kolczyki oraz wisiorek w kształcie smoczka...urocze. 
Bardzo podoba mi się ubiór Courtney, jest naprawdę szałowy. To kombinacja rozmaitych odcieni i wzorów. Utrzymano je w kolorystyce jasnego turkusu, bieli i lawendowego fioletu.
Turkusowy T-shirt posiada piękne wykończenie przy dekolcie w postaci białej koronki. Mankiety rękawów są białe w lawendowe paski.
Spodenki o wysokim stanie posiadają długość do pół łydki, są dosyć obszerne i workowate. Z przodu widzimy turkusowe kieszenie w białe grochy, podczas gdy nogawki są ozdobione lawendowymi paskami. Z tyłu pojawiają się pasy szersze i tym razem poziome, nie pionowe. Mankiety spodenek wykończono wzorem dostępnym na kieszeniach. Totalny obłęd. Natomiast obuwie...wywołało u mnie zachwyt. Nareszcie Mattel wykazał się kreatywnością i wyposażył lalkę, zamiast klasycznych tenisówek w wysokie fioletowo białe trampki. Są one wykonane z miękkiej gumy i prezentują się fenomenalnie. Strzał w 10. Lalkę wyposażono w szczotkę do włosów, butelkę, oraz akcesoria do włosów, które mają tworzyć karby. Przetestowałem jej jednak i niestety nie działają, choć wcale nie ubolewam z tego powodu. Dla mnie pierwszorzędną wartość i znaczenie mają lalki.
Cóż mogę więcej dodać?  Kolejny udany zakup, z którego jestem bardzo zadowolony. 

Do zobaczenia w kolejnym wpisie.















Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mroczna strona Barbie.

Dzisiejszy post będzie nie lalkowy, lecz o Barbie jak najbardziej. Jak wiemy Barbie to lalka, która miała mnóstwo wcieleń. Przez lata wykonywała różne zawody. Była lekarką, weterynarzem, opiekunką dzieci, tancerką, baletnicą, gwiazdą filmową, gwiazdą pop, paleontologiem, reżyserką filmową, modelką, ba nawet astronautką, marynarzem, pilotem, stewardessą...aż dziw, że twórcy Mattela nie wpadli na kontrowersyjny pomysł by uczynić z Barbie prostytutkę czy gwiazdę porno ( choć podejrzewam, takie lalki istnieją aczkolwiek jako rarytas dla kolekcjonerów ). A co by było gdyby Barbie została...seryjnym mordercą? Na ten kontrowersyjny temat wpadła fotografka Mariel Clayton, która zmajstrowała odważną sesję zdjęciową, na której Barbie prezentuje inną stronę niż tą którą znamy. A jej efekty? Oto część zdjęć, które znalazłem w sieci. Przyznajcie - jest ostro jak cholera. Trzeba przyznać, nieźle to sobie pani Clayton wymyśliła.

Odbiło mi...

Czas pędzi jak oszalały, a ja dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że minęła rocznica mego bloga! Imprezy z tego tytułu nie było. Ale, muszę się pochwalić, że moja kolekcja ostatnio się rozrosła, o kolejne dwie zdobycze. Pewnego dnia po prostu mi odbiło i zamówiłem sobie 2 lalki. Potem, kiedy euforia minęła siedziałem i prawie waliłem łbem w blat biurka. Przypomniało mi się pewne powiedzenie - "głupich pieniądze się nie trzymają". Ale jak hobby to hobby, trzeba je kontynuować, bo skoro powiedziało się "a", to trzeba powiedzieć "b". I tak dalej aż do "z". Rok temu nie przypuszczałem, że wpadnę w to całe lalkowanie. Wkręciło mi się. Połknąłem bakcyla. A wystarczyło kupić tylko jedną lalkę. Czy żałuję? Otóż nie! Moje nowe hobby daje mi tyle radości i szczęścia, że wcale nie mam zamiaru z tego rezygnować. Aczkolwiek zaczynam odczuwać, że moja pasja nieco robi się  kłopotliwa. Z racji tego, że dysponuję bardzo małym, ciasnym mieszkankiem (24,5 metra ...

Przedświątecznie...

Ho, ho, ho...Merry Christmas! Święta jak co roku, a okres adwentu to dla wielu z nas radosna, pełna napięcia chwila oczekiwania. Jednak z roku na rok zauważam, iż ten przedświąteczny szał już tak nie cieszy. Może to kwestia wieku, bo za dzieciaka inaczej się na to patrzyło. Od końca listopada jesteśmy nieustannie bombardowani reklamami w telewizji i w radiu. Kup tablet na gwiazdkę, smartfon czy inne wypasione mega urządzenie, bez którego nowoczesny świat obyć się nie może. Weź kredyt, zapożycz się po uszy, bo oczywiście święta muszą być na wypasie. A jakże. Mega wkurwiające są, za przeproszeniem te wszystkie kolorowe, bajeczne reklamy, pokazujące strojne choinki i tych szczerzących kretyńsko ząbki ( niczym Barbie ) pięknych ludzi w kolorowych sweterkach, udających jacy to są szczęśliwi, bo święta, bo prezenty i takie tam. Rzygać się chce za przeproszeniem, bo to jest tak sztuczne i nienaturalne, że  aż mdli. Dziś niestety święta są skomercjonalizowane, liczą się światełka, preze...