Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2017

Nie tylko lalki.

I znowu próbuję sklecić kolejny post. Siedzę i siedzę, myślę i myślę...i z tego wszystkiego prawie wszystkie włosy z głowy już wyrwałem. Jakość ciężko jest mi sklecić cokolwiek sensownego, totalny brak weny. Mój mózg przypomina ostatnio stary, zawieszający się komputer. To znaczy...czas na urlop. Zaplanowałem go wyjątkowo we wrześniu, bowiem z własnego doświadczenia wiem, że latem mi się nie opłaca. Nie będzie tym razem kolejnego nieudanego wyjazdu do Piwnicznej Zdroju ( po ostatnim nieudanym urlopie zerwałem wszelkie kontakty z moimi znajomymi i wolę aby tak pozostało ). Plany są, a i owszem. Przyznam szczerze, że naprawdę cieszę się na myśl o odpoczynku. Jestem już naprawdę zmęczony codzienną pracą, wyczerpującymi treningami. Z  chęcią się zresetuję. Perspektywa wyjazdu naprawdę mnie cieszy. Chociaż tydzień spokoju od upierdliwych klientów, od codziennych obowiązków typu sprzątanie, gotowanie, zakupy, oraz morderczych treningów tabaty, które wyciskają ze mnie ostatnie soki. W ko...

Sick and tired!!!

Każdy z nas miewa  w życiu takie momenty, kiedy czuje, że ma dosyć absolutnie wszystkiego i wszystkich. Mamy dosyć codziennych obowiązków, pracy, ludzi, wkurza nas zupełnie wszystko. W takich momentach upodabniamy się do tykającej bomby zegarowej, która może rąbnąć w każdej chwili. Byle błahostka potrafi doprowadzić do eksplozji. Jest się wkurzonym nawet dlatego, że jest się wkurzonym. W takich chwilach najchętniej spakowałoby się walizkę, wsiadło do "pociągu byle jakiego" i uciekło gdzieś daleko, daleko, gdzie cywilizacja nie dociera. Wyłączyć  telefon, aby broń Boże nikt nie dzwonił i nie nękał. Perspektywa wyjazdu do cichej chałupki gdzieś w lesie nad jeziorem brzmi czarująco. Fantazja podsuwa rozmaite cudowne scenariusze. Zaszyć się gdzieś, zapomnieć o codzienności, o wkurzającej pracy, rachunkach, totalnie zresetować, wyczyścić umysł i duszę z niepotrzebnych myśli i uczuć. Znaleźć harmonię i swoje zen. A ja swojego zen szukam i szukam...i nic. Ni cholery, znaleźć nie mo...

Beauty from the box.

Witam w sierpniowym wpisie. Przyznam szczerze, że za każdym razem, gdy piszę nowy post mam ogromny problem ze wstępem i zakończeniem. Ciężko jest sformułować choćby jedno zdanie. Zwłaszcza teraz, gdy nadeszła fala morderczych upałów. Gdy duchota doskwiera człowiek najnormalniej w świecie wlewa w siebie hektolitry zimnych napojów, a mózg przypomina ścięte białko. Nic wtedy błyskotliwego nie przychodzi do głowy. Najlepiej będzie, gdy od razu przejdę do rzeczy, bez zbędnego przynudzania. W dzisiejszym poście pragnę przedstawić mój nowy nabytek, lalkę, którą zakupiłem w zeszłym tygodniu. Jest to zupełnie inna, nowa lalka, która z pewnością zapoczątkuje nowy rozdział w mojej kolekcjonerskiej działalności. Przyznam szczerze, że z ogromnym sceptycyzmem spoglądam na nowe wyroby Mattela. Kręcę nosem, wybrzydzam. Zawsze jest coś, co w danej lalce mi nie odpowiada. Szczerze mówiąc, ciężko jest znaleźć lalkę naprawdę odpowiednią w oceanie tandety, jaką Mattel produkuje w ilościach przytłaczając...